Asset Publisher Asset Publisher

z historii powodzi w 1997 roku na terenie RDLP w Poznaniu

Powódź na terenie Góry Śląskiej /RDLP w Poznaniu/ w 1997 roku.

Powódź  rzeczna w 1997 r. spowodowana była wyjątkowo dużymi, długotrwałymi opadami.

Odra i Wisła z wezbraniami ich górskich dopływów, spowodowały katastrofalną powódź na terenie Czech, Polski i Niemiec. W samej Polsce pod wodą znalazło się 627 tys. ha ziemi, zalanych lub podtopionych zostało 1358 miejscowości. Wśród gmin szczególnie dotkniętych powodzią i objętą Narodowym Programem Odbudowy i Modernizacji znalazła się Gmina Jemielno, która leży na terenie Nadleśnictwa Góra Śląska.

W czerwcu 1998 roku przeprowadzono na terenie 9 leśnictw dotkniętych powodzą szczegółową inwentaryzację szkód.

Wody rzek Odry, Baryczy, Tynicy, Świerni, Rowu Śląskiego zalały latem 1997 roku w czterech nawrotach 3023.67 ha powierzchni leśnej Nadleśnictwa Góra Śląska co stanowi 16.03% całej powierzchni leśnej Nadleśnictwa.

 
   

Klęską powodzi dotkniętych zostało 9 leśnictw: Łękanów /137.05 ha/, Zawieścice /113.91 ha/, Kietlów /221.80 ha/, Ryczeń /184.41 ha/, Daszów /257.48 ha/, Zawiszów /241.40 ha/, Lubów /505.80 ha/, Majówka /723.51 ha/, Jemielno /738.31 ha/.

Największe straty wystąpiły w Leśnictwie Jemielno, Majówka i Lubów. W Leśnictwie Jemielno szkody powstały w wyniku wylania wód rzeki Odry i Rowu Śląskiego. Woda zalegała od 2 do 6 tygodni, fala sięgała 20-150 cm. W 3 i 4 stopniu uszkodzenia ( najwyższym ) zainwentaryzowano 210.06 ha  co stanowi około 20% całej powierzchni leśnej tego leśnictwa.

 
   

Szkody w drzewostanie po powodzi.                                                                                      fot. Małgorzata Stachowiak

 

W leśnictwie Majówka szkody powstały w wyniku wylania rzeki Odry. Woda stała od 2 tygodni do 2 miesięcy na wysokość maksymalnie do 50 cm. Podobnie w Leśnictwie Lubów wody Odry stały do około 5 tygodni zatapiając drzewa na wysokość do 100 cm.

W pozostałych leśnictwach woda stała w granicach 2 do 6 tygodni, najczęściej zatapiała drzewa przeciętnie na wysokość 20 do 50 cm. Krótszy czas zalegania wody jak też niższy jej poziom w 6 pozostałych leśnictwach spowodował mniejsze szkody w porównaniu z leśnictwami Jemielno, Majówka i Lubów.

Największe straty poniesiono w młodnikach, uprawach i w drzewostanach średniej klasy wieku

 
 


Zamierające  uprawy.                                                                                                           zdj. Małgorzata Stachowiak

Uprawy zostały „wyduszone", młodniki i drzewostany osłabione zostały przez zanik systemu korzeniowego, który przestał pełnić swoją funkcję nie odżywiał i nie stabilizował drzew w gruncie. Drzewa pozornie zdrowe z piękną zieloną koroną były zasiedlane przez szkodniki wtórne, często odpadała już kora, zdarzało się, że cetyniec wgryzał się drążąc bardzo długie chodniki nawet 19 cm, przy których brak było chodników larwalnych i opuszczał je. Przyczyną mogła być zmiana chemii drewna.

Sosna wydzielała się bardzo intensywnie, na dzień inwentaryzacji szacunkowo podano ilość papierówki iglastej do natychmiastowego pozyskania i zagospodarowania w wysokości ok. 8 tys. m3.

W drzewostanach zamierały drzewa w obniżeniach terenu, wyraźnie wzdłuż warstwic.

Na terenie powodziowym zamarł w pierwszej kolejności modrzew i świerk. Z gatunków liściastych brzoza najszybciej zareagowała na skutki powodzi.

Olsza także nie oparła się powodzi. Zamarły w pierwszej kolejności młode olsze w uprawach i przy ciekach wodnych .

Podczas lustracji wiosną 1998 roku zaobserwowano w starszych olszynach opóźniony rozwój liści, ze względu na fakt, że olsze wcześniej też były podtapiane uznano, że dojdą do równowagi. Jeszcze w czerwcu 1998 roku większość drzewostanów olszowych  była jeszcze podtopiona, nie było szans na prowadzenie prac pozyskaniowych. Olsza jednak zaczęła intensywnie się wydzielać.

Nadleśnictwo pozyskało ogółem grubizny popowodziowej w 1997 roku 728 m3, w 1998 roku 39673 m3.

Powstało łącznie 202 ha zrębów.

 
 


Skutki powodzi.                                                                                                                    fot. Małgorzata Stachowiak 

 

Tekst: M. Stachowiak