Asset Publisher
Klęska w przyrodzie i tragedia ludzi
W nocy z 11 na 12 sierpnia przeżyliśmy wielką nawałnicę. Wiatr zrywał dachy, pozbawił wielu ludzi całego dorobku ich życia, niestety zginęli też ludzie.
Jak nigdy do tej pory ucierpiały polskie lasy, pisze się nawet, że to tragedia „100- lecia”.
Wichura przewracała drzewa wyrywając je z korzeniami takie szkody nazywamy wywrotami, najczęściej takim szkodom ulegają gatunki liściaste /dęby, brzozy/.
Kiedy wiatr uderza z góry, tak jakby spadał na drzewa, łamie je jak zapałki na różnej wysokość tak uszkodzone drzewa nazywamy złomami.
Pracując w LP ponad 30 lat widziałam wiele klęsk żywiołowych od powodzi, przez wichury i gradacje owadzie. Jednak najbardziej przykre wręcz tragiczne wrażenia odnoszę zawsze przebywając w drzewostanach dzień lub dwa po wichurze. Na takich powierzchniach panuje niesamowita cisza , nie śpiewają ptaki nawet liście nie szeleszczą bo skąd, przecież nawet niema delikatnego ruchu powietrza no tak przecież otrzymaliśmy wiatru na zapas. Ta przeszywająca cisza, dziwny szum w uszach, ten obcy widok przed oczyma, zdezorientowany gospodarz to wszystko przeradza się w ból nie do zniesienia. Przez pewien czas nie umiemy rozmawiać, bo o czym, przez długi czas milczymy, to chyba najbardziej skuteczny sposób na opanowanie i wyciszenie emocji, przecież musimy zacząć pracować.
Służby terenowe w pierwszej kolejności muszą udrożnić drogi, żeby dotrzeć do każdego zakątka lasu celem oceny szkód, możliwości dotarcia pracowników, sprzętu mechanicznego oraz straży pożarnej.
W likwidacji szkód uczestniczą także służy brakarskie, specjaliści z ochrony i hodowli lasu, bo przecież uprzątnięcie powierzchni ze złomów i wywrotów to tylko wierzchołek góry lodowej. Trzeba wyhodować odpowiednią ilość zdrowych sadzonek drzew leśnych (wcześniej zabezpieczyć nasiona), przygotować glebę, posadzić te drzewka potem je chronić przed szkodnikami owadzimi, chorobami grzybowymi, szkodami od zwierzyny. To będą bardzo duże powierzchnie do odnowienia, małe drzewka nie będą więc osłaniane przez wysokie drzewa, bo ich po prostu nie będzie, przez co narażone będą na silne nasłonecznienie, zmrożenie, później kiedy podrosną na śniegołomy i tak można wymieniać bez końca.
Dokładnie miesiąc po wichurze dokonaliśmy przeglądu drzewostanów poklęskowych w Nadleśnictwie Gniezno, gdzie wichura zniszczyła około 6200 ha lasu, przewróciła i połamała ponad 800 tysięcy m3 drewna. Dwa Leśnictwa zostały prawie w całości zniszczone i do nich pojechaliśmy. Strach co zobaczę paraliżował mnie, ale opowiadałam jak wyglądały poprzednie widziane przeze mnie tereny po wichurach (oczywiście w dużo mniejszej skali).
Wjechaliśmy w centrum szkód. Zwróciłam uwagę na to, że drogi są już w pełni przejezdne. Na poboczach wysokie sterty przesuniętego drewna z dróg, które powodowały wrażenie, jakbyśmy jechali w tunelu.
Pani Karolina, zajmująca się ochroną lasu w Nadleśnictwie Gniezno, powiedziała do nas: a teraz jedziemy „Gnieźnieńską Drogą Łez”, zamilkliśmy wszyscy. Wtedy przypomniałam sobie swoje odczucia jakie miałam jeżdżąc wiele lat wcześniej po takich miejscach. Pani Karolina, miesiąc po katastrofalnej wichurze, ciągle jest emocjami w dniu jej wystąpienia, w sobotę 12 sierpnia, kiedy to próbowała dostać się do biura nadleśnictwa, żeby zebrać informacje z terenu. Tak jak inni pracownicy nie mogła wtedy uwierzyć w to co się stało. Opowiedziała nam również, jak przez kilka dni bieliki latały i „krzyczały” jakby się zgubiły – po prostu zniknął ich świat, niczego nie mogły odnaleźć a człowiek nie był wstanie ich pokierować, opowiedzieć co się stało.
Tragizm obrazu skutków wichury przeogromny, nie dało się obojętnie patrzeć na dorodne sosny, dęby, brzozy połamane wyrwane z ziemi leżące obok siebie jakby przytulały się. A przecież jeszcze latem szeleściły i szumiały, każdy swoim dźwiękiem inaczej na pogodę inaczej na deszcz, rozpościerały wokół siebie woń kwiatów, olejków eterycznych, były schronieniem dla niezliczonej rzeszy mieszkańców, ptaków, płazów, gadów, owadów i roślin.
My, leśnicy musimy być profesjonalistami w swoim zawodzie i emocje związane z klęskami żywiołowymi motywują nas do dalszej, dobrej pracy. Nie zwrócimy przyrodzie 10, 20, 50 czy 120 lat, ale mimo różnych przeciwności, wynikających z praw natury, zawsze na powierzchniach poklęskowych, dzięki pracy leśników, wyrasta piękny las.
Małgorzata Stachowiak
Fot. 1. Wywroty sosnowe
Fot. 2. Złomy sosnowe
Fot. 3. Połamana drągowina sosnowa
Fot. 4. "Gnieźnieńska Droga Łez"
Fot. 5. Uszkodzone drzewa liściaste i iglaste